To jeden z najrzadziej odwiedzanych krajów, bardzo ciekawy (zwłaszcza jeśli lubisz wino) i przy okazji najtańsze państwo w Europie. Oficjalny start trasy pokrzyżowała pandemia, jednak teraz patrząc przez pryzmat atrakcyjności tego kierunku dla lokalsów (emigracja do Polski za pracą) + zainteresowanie lotami przez ludność z Ukrainy (stąd mają najbliżej, żeby polecieć gdziekolwiek, gdyż Ukraina nadal ma zamkniętą przestrzeń powietrzną) to te połączenie z pewnością będzie strzałem w dziesiątkę.
Mowa oczywiście o Kiszyniowie, stolicy Mołdawii. Pasażerowie od 30 września 2024 roku, będą tam mogli dolecieć 3 razy w tygodniu (niedziela, wtorek i czwartek) z lotniska Chopina w Warszawie. Konkurencyjne ceny? Z pewnością, bo aktualnie tą samą trasę pokonuje LOT i to 2-3 razy… dziennie!
Rzeczą oczywistą jest fakt, że „landrynką” dolecimy dużo taniej, a oprócz city break’u w stolicy Mołdawii – polecam wybrać się na 1 dzień do Naddniestrza, a konkretnie Tyraspolu. To zaledwie 80-90 minut drogi marszutką (busikiem) z Kiszyniowa. Miasto wydaję się jakby zatrzymało się w głębokiej komunie, a na miejscu nie zapłacimy niczym innym jak lokalną walutą – rublem naddniestrzańskim.
Oto przykład najtańszego połączenia:
Warszawa-Kiszyniów (1-3.12) – 120 PLN
Reklama
Reklama